czwartek, 4 lipca 2013

Pamiętnik Dziadka Zygmunta: cz.5/ 14 sierpień 1920 r.


Płońsk, sobota dnia 14 sierpnia 1920 roku

O świcie pobudka. Obrok i pojenie koni. Wymarsz w kierunku Ciechanowa traktem na północ. Połączeni jesteśmy z 4-pułkiem, którym dowodził porucznik Liental, nasz oddział również zależał od niego. Po przejechaniu 2-3 kilometrów zwrot w lewo na Raciąż. [53]jedziemy przez pole. Nareszcie stajemy w szyku rozwiniętym. Wybrano 7 naszych na najgorszych koniach na łączników do 36 brygady. Ja również miałem ochotę, ale mój koń był za dobry - chociaż naprawdę już porządnie odparzony. Nadszedł wreszcie podporucznik Bugraba i oświadczył, że dzisiejsza akcja jest bardzo ważna, ponieważ dziś musimy zdobyć Ciechanów, więc koni i siebie nie żałować. Przyjęliśmy to w milczeniu.Poczem padła komenda: Do marszu dwójkami - marsz. Maszerujemy do Babyszewa. Pod wsią Alrekin[Arcelin-MD] zatrzymaliśmy się i wsadziliśmy kaprala Gandysa na stertę z lornetką, aby obserwował okolicę. Niebawem nadjechał 2 pułk ułanów za którym pociągnęliśmy. Następnie manewrem oskrzydlającym okrążyliśmy Babyszewo od północy i około południa [54]zatrzymaliśmy się na północnym krańcu wsi Cieskowo. Tu, na ściernisku rozłożyliśmy się obozem obok konnej baterii nad rzeczułką. Jedno działo ustawili do boju i od czasu do czasu buchali do bolszewików. Po obiedzie składającym się z kawałka suchego chleba pomaszerowaliśmy naprzód. Słońce silnie przygrzewało. Przejechaliśmy przez pewien majątek, nazwy którego nie wiem.

Tuż zaraz za majątkiem przejechaliśmy przez rzeczkę i półkolem pomaszerowaliśmy. Śliczny widok był naokolicy, jak okiem sięgnąć ciągnął się nieprzerwany sznur jazdy z pobłyskującemi na słońcu szablami. Pod lasem spotkaliśmy leżące trupy bolszewików, zakłutych lancami. Wszystkie kłucia dane były w głowę. Odtąd zaczęła się gonitwa za bolszewikami. Polowano na nich [55]jak na zające. Co chwila odjeżdżało kilku ułanów, by dopędzić uciekająca watahę, albo pojedynczych maruderów. Siekli ich bez miłosierdzia. Dojechaliśmy do Wkry. Most zniszczony, który gorączkowo reperowano; artylerja przejeżdżała częściowo przez rzekę, częściowo przeprowadzono ją w ludzi przez most. My, rzecz naturalna, przeprowadziliśmy się wpław. Wzruszający był widok, kiedy jedną z armat kobiety pomagały przeprowadzać. Niektórzy byli pomoczeni troszkę, ale na to  nie zważali zupełnie, bo cóż taka drobnostka znaczy, kiedy się goni nieprzyjaciela. Każdy pała chęcią dopaść go jak najprędzej. Po drodze spotykamy rozbity tabor dywizyjny bolszewicki, wzięty do niewoli przez 2-gi pułk. Jedziemy dalej. Zaczynamy szemrać, że nas nie chcą puścić na bolszewików. Inni [56]używają tego szczęścia, a my jeszcze nie spróbowaliśmy. Dostawaliśmy dotąd tylko ochłapy; jakichś zabłąkanych pojedynczych żołnierzy.

Przed samym wieczorem zatrzymaliśmy się za wsią, aby dać koniom odetchnąć. Tu wybierają 11 ludzi, w tej liczbie i mię, i wysyłają na szpicę pod dowództwem dziedzica z Młocka Żarnowskiego. Dojeżdżamy  do fabrycznej osady ........, a przeciwko nam jedzie jakiś oddział. Łącznik od oddziału przywiózł nam rozkaz cofnięcia się. Ledwie zwróciliśmy, dojeżdża znowu drugi, żeby z powrotem jechać dalej. Odtąd jedziemy z 1/2 km przed oddziałem jako straż przednia. Wieczór. Wjeżdżamy do lasu. Na skraju wioska. Pytamy się, czy byli bolszewicy. Odpowiedź: Przed chwilą było dziewięciu. [57] Jedziemy dalej. Naraz ułan jadący na szpicy dał znać, że w 100 krokach przed nami bolszewicy. Kapral Gandys zaś upewniał wszystkich, że przechodzą przez szosę. Daliśmy kilka strzałów z koni. Odpowiedzi żadnej. Podczas strzelania o mało nie zabił mię ułan Tężyk, który strzelał z tyłu. Skończyło się tylko na ogłuszeniu. Nawymyślałem mu porządnie. Wkrótce nadjechał pporucznik z kilkoma ułanami 4-go pułku, zwabiony naszymi strzałami. Nawymyślali nam za strzelanie i karjerem pognaliśmy za nim ze dwa kilometry naprzód, nikogo nie spotykając. Wina popełnienia powyższego nietaktu bojowego spadła na całkowicie na kaprala Gandysa, tchórza 1-ej klasy. Odtąd już spokojnie dojechaliśmy do kościelnej [58]wsi nad ranem. Cała brygada kawalerijska ściągnęła tu na nocleg. Mieliśmy 3-ch jenerałów,w tej liczbie 1-go francuza. Powiązaliśmy konie u płotu, daliśmy im siana i położyliśmy się tuz obok koni spać.

https://maps.google.com/maps/ms?msid=217898350956435863718.0004e0b12429230eef2c8&msa=0&ll=52.700106,20.266342&spn=0.307081,0.539017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz