wtorek, 13 sierpnia 2013

Pamiętnik Dziadka Zygmunta: cz.7/ 16-17 sierpień 1920 r.



16 sierpnia
poniedziałek

Rano, dowiedzieliśmy się, że sąsiednia placówka wzięła do niewoli kilku bolszewików, w tem jednego żydka z Ciechanowa. Nie zajmowaliśmy się nimi, bo nam się jeść okrutecznie chciało, a na domiar złego nigdzie nie można było dostać nawet za pieniądze. Obeszliśmy wszystkie chałupy ze swym sąsiadem Głuchowskim, z którym zaprzyjaźniliśmy się podczas ostatnich walk, ale na próżno. Nareszcie w chacie stojącej na końcu wsi udało nam się przekonać gosposię, że jesteśmy głodni. Raczyła nam upiec kilka placuszków kartoflanych na słoninie, której [77]tak oszczędzała, że placki wprost zwęglały się, ale nasz apetyt w niczem nie przebierał. Ledwie, że skończyliśmy jedzenie - odmarsz w kierunku Ciechanowa Posuwamy się ostrożnie, kryjąc się po rowach i po krzakach, bo przecież jesteśmy na tyłach bolszewickich. Po drodze szemraliśmy, dlaczego ciągle odbywamy marsze do Ciechanowa i z powrotem?
Przejechaliśmy przez Ciechanów i skierowaliśmy się na szosę Pułtuską. Zaledwie wjechaliśmy z 1 km, gdy od strony wschodniej posypały się na nas szrapnele i kule z karabinów maszynowych i ręcznych. W tej chwili [78]kolumna nasza stanęła w szyku bojowym. 2 pułk ułanów pod ogniem kulomiotowym uformował się do szarży na odkrytem polu na lewem skrzydle. Nasz szwadron zajął środek w szyku spieszonym z 4-ma kulomiotami. Na prawem skrzydle na razie znajdował się szwadron 4-go pułku ułanów. Szybko rozłożyliśmy się w rowie szosowym.
Niebawem artyleria bolszewicka zaczęła nas macać; z początku nasze lewe skrzydło, a później prawe skrzydło, atakujące artylerję nieprzyjacielską, które musiało wrócić. Następnie przyszła na nas kolej. [79]Dwa szrapnele rozerwały się akurat nad nami, późniejsze dwa, nie czyniąc zresztą nam żadnej szkody. Późniejsze dwa granaty, które upadły tuż za nami na kulomiot 4-go pułku, przyprawiły porucznika tegoż pułku o potłuczenie. W tym czasie drugi pułk z lewego skrzydła wykonał kolejno 2-ma szwadronami 3-krotny atak, ale bezskutecznie, poczem wszyscy zaczęliśmy odstępować. Trudne było odstępowanie, bo z wszystkich stron byliśmy otoczeni przez bolszewików. Najbardziej baliśmy sie o ludność cywilną pozostałą w Ciechanowie, która wczoraj brała [80]nawet udział w walkach. Jenerał dowodzący z początku rozkazał maszerować na Przasnysz, ale później na Mławę, a w końcu znowu maszerowaliśmy okrężną drogą na Gumowo, gdzie przenocowaliśmy na folwarku.

Wtorek 17 sierpnia 1920 r.

Skoro świt pobudka i marsz na Grabowiec, Kałki, Ojżeń. Maszerowaliśmy nadzwyczaj ostrożnie nie spotykając nigdzie bolszewików. Nasz szwadron miał lewe boczne ubezpieczenia. Głodni byliśmy. Znikąd nie można było dostać kawałka chleba. Nareszcie w jednej wsi zatrzymaliśmy się na chwilkę, aby dać odpocząć koniom. Rozbiegli się wszyscy po chałupach. Mnie udało się zdobyć ze 2 funty chleba czarnego. Podzieliłem się nim z sąsiadem. Znowu marsz. W Kałkach spotkaliśmy się z główną kolumną. Porucznik Liental wysłał nas znowu na lewe boczne ubezpieczenie. Mię naznaczono na szpicę. Jechaliśmy ze 3 km. Natknęliśmy się na naszą placówkę piechoty z dywizji 18 jenerała Krajewskiego około południa. Radość była wielka, że nakoniec dostaliśmy się do swoich a właściwie nawiązaliśmy z nimi łączność. W pobliskim folwarku do placówki odpoczęliśmy i nakarmiliśmy konie. [82]Stała kompania 41 p.p. Wszyscy odpoczywali, wystawiali tylko placówki. Po obiedzie marsz na Kałki.
Przybywszy do wsi zatrzymaliśmy się we wsi na drodze. Tu napoiłem swego Siwka. i dałem mu snopek owsa. Chłop z trudnością mi go dał. Po dobrej godzinie wycofali nas ze wsi i ustawili za nią w szyku rozwiniętym. W takim szyku stał i drugi pułk uł. a po lewej stronie nasza artylerja grzać do bolszewików. Następnie 2 i 4 szwadrony 2-go pułku poszły do szarży na piechotę która podchodziła pod Kałki. [83]Szarża udała się. Narąbali bolszewików i zwycięsko wrócili z powrotem. Po tem wszystkiem pojechaliśmy na Luberadz. Duża wieś i dosyć rozległe dobra jednego z naszych ułanów Karola Piechowskiego. W czasie przemarszu artylerii nasza biła do Młocka, gdzie zapaliła się wieś. Jak się później dowiedzieliśmy połowa wsi spłonęła.
Zaczęło się ściemniać. Wjechaliśmy w las długim sznurem. Naraz ze wszystkich stron posypały się kule. Oddziały czołowe starły się z wrogiem. Myśmy zaraz wstali z koni i do walki pieszej. Zabraliśmy z sobą kulomiot [84] i ruszyliśmy tyraljerą w prawo w las, ściskając w ręku karabiny. Po drodze porucznik Bukraba zagrzewał nas do walki mówiąc: „No chłopy, trzymać się dzielnie. Jak ginąć, to ginąć po męsku“  W odpowiedzi ścisnęliśmy silniej karabiny. Kule przelatywały ponad głową. nareszcie doszliśmy na skraj lasu. Napotkaliśmy pluton piechoty, dążącej z lewej strony. Po krótkiej wymianie zdań miedzy dowódcami myśmy odsunęli sie trochę w prawo i rozłożyliśmy się nad drogą na brzegu lasu. W tym czasie nadjechał pluton 115 [85]pułku Wlkp w szarży. Jakiś oddział nadciągający z lewej strony zobaczywszy go wrzasnął „hurra“. Bractwo speszyło się strasznie. Niektórzy poczęli krzyczeć: „Jezus, Maria Józef - toż to Polacy, nie strzelajcie“.
Dalej stracili już na impecie i wycofali się. Mnie zaraz posłali na łącznika do porucznika Lientala. Natychmiast poszedłem i zameldowałem mu położenie naszego odcinka i sytuacji. Rozkazał mi zatrzymać się [...]

I tak kończy się pamiętnik Dziadka z wojny 1920 roku. Dlaczego tak nagle urwany? Nie wiem i chyba już się nie dowiem. Może został ranny i nie walczył już dalej?

 W każdym razie w roku 1924 przebywa już w Biłgoraju, tam szuka pracy - pracuje w jakichś spółdzielniach, poznaje uroczą panienkę Aleksandrę Kabat, biorą  ślub, wyjeżdżają pod Warszawę do Grodziska Mazowieckiego i w lipcu 1926 roku rodzi im się pierwsza córka Maria zwana Malinką, potem Basia, Wojtek i Danusia.
Zygmunt jest bardzo przedsiębiorczy, zakłada Dom Rolniczo-Handlowy z nawozami i materiałem siewnym, skład opału, fabryczkę baterii. Zapewnia rodzinie spokojne, stabilne życie.
Przychodzi wojna.  Zygmunt podczas jednej z wypraw handlowych zaraża się tyfusem i w grudniu 1941 roku umiera w szpitalu w Grodzisku Mazowieckim.
Jest pochowany na cmentarzu parafialnym w Grodzisku.