Płońsk
Poniedziałek, dnia 9 sierpnia 1920 r.
O godzinie 6-7 rano dojechał nas porucznik Bugraba i rozkazał dołączyć mi do oddziału co tez skwapliwie wykonałem. Oddział nasz już [44]był zebrał się na rynku. Tylko o Siwku moim zapomnieli widocznie, bo go nie było nigdzie. Zameldowałem natychmiast wachmistrzowi, a ten porucznikowi. Na szczęście zjeżdżał 4-ty pułk i na końcu akurat na moim koniu ułan. Podbiegłem i chciałem mu odebrać, lecz nie udało mi się. Ja z nów do wachmistrza z prośbą o interwencję, a że przyczepiłem się do nich natarczywie, więc musieli z porucznikiem interweniować i w rezultacie Siwka odebrali. Zaraz też przywitaliśmy się. Garnuszek[?] tylko skradli od siodła. Szkoda, ale trudno. Wyznaczono wkrótce mię na podjazd. Pojechaliśmy w stronę Powięża z 10 km. a bolszewików ani oko. Wróciłem do oddziału i zameldowałem o tem porucznikowi Bugrabie, który rozkazał [45] mi się pozostać. Skorzystałem z tego i wziąłem się do obiadu, którego dostarczyła pobliska restauracja za 30 mk. Do samego wieczora nic nie robiliśmy. Ponieważ nie było słomy pokładliśmy się na rynku na gołych kamieniach. Twardo było, ale czego żołnierz nie zniesie.
Płońsk, rynek [żródło: http://www.forum.glosplonska.pl] |
Wtorek, dnia 10 sierpnia 1920 r.
Cały dzień zeszedł mi na niczem. Odbierali żołd po 43 mk 60 fen. a że ja wypadkowo znalazłem się na liście zaginionych wiec nie otrzymałem pieniędzy. Dziś znowu spanie na gołych kamieniach.
W nocy pobudzono nas. Alarm. Wszyscy na nogach. Siodłanie koni [46] na gwałt. Wysłano mię wraz z innymi na placówkę za miasto. Niedługo tam stałem, bo wysłano mię z meldunkiem.Rozsiodłałem konia i rzuciłem się na kamienie senny. O świcie znowu ktoś mie za głowę ciągnie. Przebudzam się - kapral Machoski: Zakrzewski na placówkę.Zdawało mi się za często, ale cóż było robić. Osiodłałem konia i pojechaliśmy w 5-u do Babyszewa. Rozkwaterowaliśmy się na kolonji obok Babyszewa, wystawiliśmy widetę i koniec. Gospodarz sporządził nam śniadanie, bardzo smaczne - kartofle z kluskami. Pomyliśmy się przyzwoicie i kto mógł zmienił bieliznę. Do wieczora nie wydarzyło się nam nic osobliwego.
Babyszewo, dnia 11 sierpnia środa
Staliśmy cały dzień. [47]Żadnych wydarzeń osobliwszych.
Babyszewo, dnia 12 sierpnia czwartek
Rano pojechaliśmy do sąsiedniej wsi kolonistów niemieckich na śniadanie. Przyjęli nas znakomicie. W jednym momencie sporządzili jajecznice na kiełbasie i kawę. Smakowała nam wybornie. Po obiedzie dosyć lichym u naszego gospodarza, postanowiliśmy wybrać się po kweście na kolację. Poszedłem ja z drugim ułanem. Pierwszy dom nieźle się zarekomendował. Dostaliśmy 18 jaj, później po 2, 4, 3, 1 także doszło do dwudziestu kilku. Naraz strzały z [48]z karabinów ręcznych. Odezwała się także i maszynka. Zapomnieliśmy już o jajach. Spieszymy do koni. Po drodze baba nas uprzedziła, że nasza placówka, zabrawszy nasze konie umknęła. Wykręciliśmy tedy do Płońska. Mój kolega odpiął konia gospodarza z brony i pojechał a ja na piechotę dymałem. Całe szczęście, że placówka daleko nie odjechała. Dopędziliśmy więc ją wkrótce, dosiedliśmy koni i odetchnęliśmy z ulgą. Pokręciliśmy jeszcze dobrą chwile i odjechaliśmy do Płońska. Po drodze spotkaliśmy naszych ułanów, jadących nas ściągnąć. Spotkałem wówczas chorążego Kowalewskiego, nauczyciela [49]który przyłączył się do nas. Nie podobał mi się od razu, bo dużo gadał i przeważnie o sobie. Nie omyliłem się. Był to mały człowieczek o którym nie warto wspominać. Niska natura.
Do Płońska przyjechaliśmy już wieczorem. Początkowo rozkazano nam jechać do miasta, lecz później zatrzymano nas i rozstawiono na widetach. Noc ta była niespokojna dla płońszczan, ponieważ lada chwila oczekiwaliśmy bolszewików. Wszyscy żołnierze, jacy byli w Płońsku stanęli na pozycji. Mnie wypadł posterunek na cegielni. Czuwaliśmy, chociaż sen i zmęczenie zamykało nam oczy. Do świtu jednak dotrwaliśmy. [50]
https://maps.google.pl/maps/ms?msid=217898350956435863718.0004e0b5adef217b33039&msa=0
Płońsk, dnia 13 sierpnia 1920 r. piątek
Świt. Dzień zapowiadał się pogodnie. Letnie opary unosiły się tylko na horyzoncie. Cisza wokoło. Wziąłem się do fortyfikowania mej pozycji. Leżałem na wysokim kopcu gliny zupełnie zakrywającym niemały kawał terenu z tyłu. Nanosiłem więc mokrych cegieł i urządziłem świetną strzelnicę. Po skończonej pracy z zadowoleniem położyłem się, oparłem karabin o strzelnice i zacząłem próbnie celować. Pole obstrzału miałem świetne. Już w myśli naliczyłem kupę bolszewików zabitych i rannych z mej lufy. Wtem pokazuje się z tyłu nasza piechota i [51]podchodzi do mnie oficer piechoty i mówi, że luzuje nas, ale jeżeli chcemy, możemy pozostać. Na mój posterunek przybył kulomiot, który w tej chwili ustawiono na tem miejscu, gdzie obrałem sobie strzelnicę. Wdaliśmy się z przybyłymi piechurami w rozmowę i dowiedzieliśmy się od nich, że 18 dywizja piechoty przybyła do Płońska i oni do niej należą. Niezmiernie zadowoleni byliśmy z obecności 18-ki, sławnej, żelaznej dywizji.
Zaraz ściągnięto nas do miasta, gdzie staliśmy cały tydzień bezczynnie. Od samego rana grały działa i kulomioty w północnej stronie miasta. Po południu przywieziono porucznika i ułana od 20go pułku, rannych podczas szarzy na kulomiot bolszewicki, który [52]razem z nimi przywieziono. Po chwili tatarska jazda popędziła kilkudziesięciu jeńców w stronę Modlina. Pierwszy raz widzę po wyjeździe z Rosji te wstrętne, pochabne[?MD] mordy. Obdarci, brudni. Wszyscy tłumnie zbiegli się oglądać ich.
Nocujemy w Płońsku. Zdobyłem sobie trochę koniczyny i obiecuję sobie dobre wobec tego spanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz